Recenzja filmu

Oppenheimer (2023)
Christopher Nolan
Cillian Murphy
Emily Blunt

Dobry wilk, zły wilk

Trudno sobie wyobrazić, żeby film o ojcu bomby atomowej mógł być odzwierciedleniem wnętrza reżysera i innych osób związanych z produkcją. Tymczasem wbrew powszechnym oczekiwaniom o rozmachu
Trudno sobie wyobrazić, żeby film o ojcu bomby atomowej mógł być odzwierciedleniem wnętrza reżysera i innych osób związanych z produkcją. Tymczasem wbrew powszechnym oczekiwaniom o rozmachu całego przedstawienia, dzieło staje się ewangelią moralności. I można się sprzeczać, który film Nolana jest tym najlepszym. Do głowy przychodzi "Mroczny Rycerz", "Interstellar" czy "Incepcja", jednak to "Oppenheimer" zdobywa miano najbardziej osobistego.
Christopher Nolan to reżyser nad wyraz ambitny, który nie sięga po proste rozwiązania. W słynnym filmiku, w którym wyjaśnia budowę filmu, mówi między innymi o przebiegu fabuły. Zaznacza, że winny być dwie osie, jedna – w kolorze – prowadząca odbiorcę od początku, a druga – czarno-biała – ciągnąca się od końca. W momencie, w którym proste się przecinają, znajdujemy rozwiązanie na wszystkie znaki zapytania.

I to sprawia, że dzieło staje się arcydziełem, bo zakrawa o awangardowość, niecodzienność w sposobie prezentacji świata przedstawionego. 

Rzecz jasna, że można znaleźć w tej wizji minusy, tym bardziej iż głównego antagonistę ubrano w czarno-białą kamerę, co zmniejszyło późniejsze zaskoczenie. Ponadto aby pokazać jego historię, motywację, nawiasem mówiąc niezwykle głupią, potrzebny był czas. A zważając na charakter historii, wymagający od odbiorcy nieustannego skupienia, całkowita długość filmu spędzała sen z powiek. 

Spotkałem się z opiniami po filmie: przegadany. Trudno się z tym nie zgodzić, gdyż ilość dialogu była przerażająca; świetnego dialogu, który nie starał się być mądry, wyjaśniał w prosty sposób skomplikowane rzeczy, natomiast w najlepszej swojej postaci był wyrazem natury ludzkiej. Z drugiej strony w natłoku dobrego słowa brakowało odpoczynku, chwili wytchnienia. Jedyną taką sceną był moment wybuchu bomby, i tak obfitujący w emocje wyświetlające się na ekranie.

Najlepszym aspektem filmu jest kreacja głównego bohatera. Została zbudowana wielopoziomowo, a rozgrywa się w imię walki dobrego wilka ze złym. Już w pierwszych minutach doświadczamy, że Oppenheimer nie jest człowiekiem nieskazitelnym. Przedstawia to scena zatrucia jabłka, która koniec końców nie kończy się tragicznie. Do gry wchodzi dobry wilk w postaci sumienia, nakazujący naprawienie błędu.

Inną zagwozdką jest tak ochocze podjęcie pracy nad bombą atomową. Myślę, że to wyjątek w obecnym natłoku kreacji wyrywających się spod więzów zła. Najtrafniej obrazują to losy superbohaterów, którzy pomimo trudności zawsze potrafią przeciwstawić się opryszkom. Tu bohater pomimo świadomości, że pracuje na rzecz późniejszego zamordowania tysięcy cywili, nie ma wątpliwości. Inaczej, są na pewno, tylko przykrywane są ciągłymi argumentami o wyższości sprawy, o wyścigu z nazistami itd.

Siła dobrego wilka jest na tyle potężna, że Robert łamie się, personalnie i zawodowo. Musi żyć z mianem niszczyciela światów, lecz szuka rozwiązania, jest za rozmowami pokojowymi, staje się człowiekiem, który mówi prawdę, nawet gdy jest ona niekorzystna. Spogląda swoim smutnym wzrokiem w przeszłość, jednocześnie próbując raz na zawsze zamknąć drzwi, które prowadzą go do płaczu.

Rozumie, że kosztem życia dwustu tysięcy osób odkupił swoje plugawe życie. Pytanie czy się z tym godzi?
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Nastała absolutna cisza. Mrok spowinął ekran na ułamek sekundy. Narastające napięcie i immersja... czytaj więcej
Mówi się, że artyści i naukowcy żyją w innym świecie - niezwykle nasyconym, intensywnym, ale czasem... czytaj więcej
Oglądając film Cristophera Nolana, trafia się w samo jądro politycznego atomu. Zasiadając na kinowym... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones